Cały tydzień mamy jakiś rozbiegany, zajęty, szykują się rewolucje, na których myśl ściska mnie w żołądku.
W całym tym zamieszaniu znaleźliśmy jednak chwilę żeby 14 lutego usiąść spokojnie z dziećmi i poprostu pobyć. Jakimś cudem na stole pojawił się tort. Tort banalny w wykonaniu, przepyszny, mało słodki.
Dla chętnych podaje przepis.
Biszkopt ( ponoć najłatwiejsze ciasto, mi zawsze opadał):
- 6 jajek
- lekko ponad ½ szklanki mąki pszennej
- 1 kopiata łyżka kakao (po połączeniu kakao i mąki pszennej powinniśmy otrzymać ¾ szklanki)
- 3/4 szklanki mąki ziemniaczanej
- 1 szklanka cukru
- 2 łyżki wody
- 1 łyżeczka proszku do pieczenia
- Oddzielić żółtka od białek. Białka ubić na sztywną pianę. Dalej ubijając, dodać stopniowo cukier. Dalej miksując, dodać po jednym żółtku.
- W miseczce wymieszać obie mąki z proszkiem do pieczenia. (Najlepiej, jeśli mąkę przesiejemy, wtedy będzie pulchna i unikniemy grudek). Dodawać porcjami do masy jajecznej, delikatnie mieszając łyżką drewnianą. W międzyczasie dodać wodę. (Dodając mąkę i wodę można dalej miksować mikserem, ale na najmniejszych obrotach. Miksować chwilę, tylko do połączenia składników).
I "moja" ( przepis z www) masa/ mus. Masa bez jajek, bez masła.
- 250 g sera mascarpone
- 100 g ciemnej czekolady (minimum 64% kakao)
- 350 ml śmietany do deserów 36% lub śmietanki kremowej 30%, zimnej
- 1/2 szklanki cukru pudru
Czekoladę połamać na kosteczki, roztopić w kąpieli wodnej i jeszcze ciepłą (nie gorącą!) połączyć za pomocą łyżki z serem mascarpone. Zimną śmietankę do deserów ubić na bardzo sztywną pianę razem z cukrem pudrem, wmieszać ją delikatnymi ruchami szpatułki do masy czekoladowej. Wstawić do lodówki do czasu przełożenia.
Ja osobiście żeby było jeszcze smaczniej smaruje ciasto konfiturą wiśniową i potem dopiero musem.
Potem mus i kolejna warstwa. Niestety (jak to zwykle bywa gdy robi się coś na 5 min przed) w sklepie brakło słodkości dekoracyjnych. Bita śmietana musiała wystarczyć.
Pierwszym tortem jaki upiekłam w swoim życiu i był w pełni zjadliwy, był tort urodzinowy dla Kingi. Zamówiona była Barbi/ księżniczka. Cena tortu w cukierni mnie przeraziła (120zł minimum). Postanowiłam spróbować sama.
Może i nic specjalnego, ale dziecko było zadowolone, a o to chodziło.
Jeśli już mowa o pierwszym razie, to wczoraj był taki pierwszy. I znowu coś idealnie nieidealnego, ale pierwsze.
Jak narazie wszystko się trzyma, nic nie odpadło. Tak więc pora na następne wyzwania :)
Wczoraj odbył się też ten długo wyczekany bal karnawałowy w przedszkolu. Były tańce połamańce, głośna muzyka, konkursy, poczęstunek i wiele innych atrakcji:)
A dziś Tłusty Czwartek... hm...może jakieś faworki po powrocie Kingi z przedszkola wyczarujemy:)
Pozdrawiam
ElżBietka
Elu, przepis na tort rzeczywiście wydaje się być łatwy. Tort wygląda smakowicie.
OdpowiedzUsuńU nas śnieg topnieje i robi się jedna wielka plucha. Ech...
Córcia wygląda ślicznie w stroju karnawałowym :)
Ada
Tort wyszedl super! Idealny dla malach panienek. Twoje handmade bravo i czekam na wiecej. Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuń